Udostępniony “produkt”, choć funkcjonuje już od kilku tygodni, wydaje się wersją mocno roboczą i nie powinien być przedstawiony szerszej publiczności, bowiem ani funkcjonalność ani estetyka nie pozwala na nazwanie go “ukończonym”. Przyznam szczerze, że podobnie jak i moi koledzy użytkownicy rejestru, miałem nadzieję, że to “coś” to wersja tymczasowa, która wkrótce zostanie “poprawiona”, ale od samego momentu jego udostępnienia, czyli od stycznia prawie nic się nie zmieniło, stąd mój wpis poświęcony temu tematowi, będący dowodem irytacji z kolejnego źle wykonanego ministerialnego zadania.
Dlaczego jeśli coś jest “państwowe” to musi to być “niedorobione” i “badziewne”? Dlaczego gdy wchodzę na stronę banku czy portalu społecznościowego lub innych instytucji prywatnych, to prawie wszystko mi się podoba, a gdy wchodzę na stronę ePUAP to się irytuję? Czy irytacja to jest domena korzystania z “produktów” państwowych? Wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić.
Bo już na głównej stronie widzimy 3 logo różnych “istotnych” instytucji, kilka nic nie mówiących wyrażeń typu „platforma wymiany dokumentów”. Ponadto „tylko” dziesięć pól do szukania, przy czym działa tylko jedno – “właściciel” , a które to i tak nie oddaje znaczenia tego słowa. Dowiadujemy się, że Unia Europejska nam to „coś” sfinansowała, a w panelu głównym pojawiają się hasła jak „status sprawy”, cokolwiek ono oznacza, prawdopodobnie nawet autor tego nie wiedział. Bo jaka „sprawa” może mieć miejsce? I do tego jeszcze kolejne tajemnicze pole „usługi”, po otwarciu którego oczywiście dowiadujemy się, że żadnych nie świadczą, bo trudno udostępnienie rejestrów nazwać jakąkolwiek usługą. Z różnych względów, zapewne politycznie było również umieścić funkcjonalność pomagającą poruszać się po tym „czymś” osobom niedosłyszącym, ale funkcjonalność owa – jak można było przypuszczać – nie działa. Podobnie z innowacyjnym „trybem mobilnym”, który również działa, że pożal się Boże… A wszystko to okraszone niechlujną grafiką.
Innymi słowy, zgodnie z zasadą – im więcej upakujemy tym profesjonalniej będzie wyglądało… Niestety nie wygląda. Jedyne wrażenie jakie pozostaje po wizycie na tej witrynie to po prostu nieukończenie projektu.
W tzw. “biznesie” zanim uruchomi się rozwiązanie, zanim się je wdroży czy udostępni jest ono testowane na wiele sposobów zgodnie z określonymi scenariuszami, zakładającymi wystąpienie nie tylko zwykłych sytuacji, ale również potencjalnych sytuacji niestandardowych. Przykładowo, w logistyce w zależności od stopnia skomplikowania wdrażanego projektu takich scenariuszy może być kilkadziesiąt (nawet kilkaset), a testy informatyczne mogą trwać nawet tygodniami, zanim po akceptacji raportów z testów od komitetu sterującego uzyska się zielone światło do działania.
Przyznam szczerze, wolałem już ten prosty plik pdf, jaki przez kilka lat funkcjonował, w którym szybko można było znaleźć pomiot za pomocą magicznego skrótu Ctrl + F. Teraz znalezienie podmiotu jest niemożliwe, bo jakiekolwiek słowo w pole wyszukania bym nie wpisał zawsze wynik = 0.
Moja “irytacja” jest jeszcze dodatkowo podburzona tym, że od już teraz od wytwórców leków wymaga się walidowanych systemów informatycznych, również w dystrybucji lada moment będzie to wymóg obowiązujący, a państwowy “organ” specjalizujący się w systemach informatycznych nie jest w stanie przygotować prostej bazy danych.
Ech…i jeszcze poniekąd firmowane jest to przez GIF.
Dodaj komentarz